20 lutego 2019

Francuski żłobek - la crèche

Pierwsza notka z serii "Paryska słowianka matką".

We Francji o żłobek stara się jeszcze w ciąży. Najlepiej udać się do merostwa w 6 miesiącu. Wypełnia się wtedy podanie i czeka na odpowiedź. 

Od Francuzek słyszałam, że dostanie miejsca w żłobku graniczy z cudem i żebym lepiej szukała opiekunki albo chociaż zajrzała do okolicznych żłobków, aby pokazać dziecko... żeby nas kojarzono. 

Jako "chwilowo" bezrobotna wiedziałam, że Gucio miejsca nie dostanie, bo ma przecież mamę w domu. Złożyłam podanie i w sumie to liczyłam na to "niedostanie". Bo jak to ja? Polska matka? Mam oddać noworodka w obce ręce? Już? 

Dodam, dla tych którzy nie wiedzą, że urlop macierzyński we Francji trwa 16 tygodni, więc kobiety szybko wracają do pracy, a żłobki pękają w szwach. Najmłodsze dzieci mają 2,5 miesiaca, najstarsze 3 lata. Tak! Francuskie starszaki mają 3 lata... 

W sumie bezrobocie trafiło mi się idealnie i nie stresowałam się szybkim powrotem do pracy. Datę ogłoszenia przyjęć znalazłam na stronie merostwa, ale zanim zdążyłam tego dnia zajrzeć na stronę, zadzwonił mój luby i ogłosił mi z wielką radością, że mamy miejsce! Zamarłam, odłożyłam słuchawkę i... poryczałam się. Koło mnie leżał mały synek. Nie chciałam go oddawać. Nikomu! Poza tym karmiłam piersią... 

Nie mogłam się tym strachem podzielić z Francuzkami, bo uznałyby mnie od razu za wariatkę. Jak to?! Ja szczęściara, dostałam miejsce dla syna w żłobku, bez koperty pod stołem i nie chcę? Grzech tak nawet myśleć, więc miejsca nie odmówiłam. Za to kilka razy dziennie krażyłam koło żłobka, obserwowałam rodziców, byłam też w PMI - miejscu które może mieć tajne informacje o okolicznych żłobkach. Nie mieli. Przeczytałam również fora internetowe. Oczywiście wszystko wskazywało na to, że będzie mu tam bardzo źle ;)

Zadzwoniłam do żłobka i zapytałam od kiedy najpóźniej i na ile dni najmniej mogę zapisać syna. Mogłam od połowy października na minimum 3 dni. Gutek miał wtedy prawie 7 miesiecy. Pomyślałam, że spróbuję.

1 dzień 
Poznałam jego opiekunkę. W grupie maluchów są 4 i każda ma 5 niemowlaków do opieki. Bardzo miła. Powiedziała mi, że przez tydzień zrobimy adaptację, czyli przynoszę go na godzinkę, dwie i mogę odebrać. Wszystko przebiegło bardzo dobrze. W sumie najbardziej męczyło mnie odciąganie mleka, żeby mógł pić moje w żłobku, ale daliśmy radę. 
Dopiero od miesiąca pije mleko w proszku, bo chciałam mieć w domu czas dla siebie, a nie siedzieć z laktatorem. W domu ma cyca, a w żłobku nie i tyle. 

U mnie potwierdziło się, że żłobek jest trudny dla matki, nie dla dziecka. Gucio do tej pory nigdy nie płakał jak go zostawiałam. Raczkuje do dzieci, a to ja mam problem z wyjściem. 
Poza tym od kiedy chodzi do żłobka, zmiany zaszły również w domu... śpi sam w swoim pokoju i to codziennie o 20h! Wcześniej nie zasypiał przed 23h. 

Cieszy się jak otwieram drzwi żłobka. Uwielbia swoją opiekunkę. Ładnie śpi i je. Dużo się uczy. Umie się sobą zająć i bawić się z innymi dziećmi. To jeśli chodzi o niego. A ja... nowe życie! Jak mogłam myśleć, że nie chcę go tam dawać? Idiotka! Szczęśliwe dziecko i wypoczęta matka to chyba idealna ekipa. Przyznam, że czekam na te 3 dni z niecierpliwością i korzystam jak mogę. Są moje! Mogę rysować i szukać pracy...

Co jeszcze? W żłobku organizują dni tematyczne. Dzieci odkrywają zwierzęta, instrumenty albo... segregację śmieci. Tak, nawet maluchy! Zapomniałam dodać, że opiekunki używają języka migowego i uczą go też rodziców. Dlaczego? Bo dziecko szybciej pokaże niż powie, co sprawia, że jest mniej sfrustrowane, a rodzic zamiast zgadywać co mu jest lub o co prosi, musi jedynie rozszyfrować język migowy i już :P Trudne to nie jest. Na YouTube można nawet znaleźć piosenki i razem z dzieckiem śpiewać pokazując. 

Jeśli chodzi o komunikację opiekunka - rodzic, to każde dziecko ma swój zeszyt, w którym opiekunka wszystko notuje (kiedy jadł, spał, miał czyszczony nos etc). Opiekunka Gucia wkleja też co miesiąc zdjęcia i co kilka dni opisuje co robił danego dnia. Zeszyt ma okładkę z materiału, który przyniosłam pierwszego dnia. Materiał znajduje się na wszystkim co jest jego: łóżeczko, szafka etc. Gutek sam go wybrał - niebieski w krasnale. 

O godzinach czy opłatach nie piszę, bo zależą od żłobka i zarobków rodziców.
Zapomniałam napisać o takiej różnicy z Polską, że we francuskim żłobku nie świętuje się nic, ani urodzin, ani Dnia Babci, ani świąt itp, bo żadne dziecko nie ma się źle czuć. Religie i sytuacje rodzinne są różne - wiadomo... W tym roku zamiast Bożego Narodzenia było "święto magii". Dzieci były szczęśliwe i nikt nie był urażony. 

Narysowalam Wam jedną z różnic jaką zauważyłam kiedy Gucio zaczął chodzić do żłobka. 


Jest to różnica mała, zielona, ale ciężko się jej pozbyć :)

Napisałam dużo, a i tak pewnie zapomniałam o połowie. Pytajcie więc i do usług.